Zakładki

wtorek, 4 sierpnia 2015

Facet przyjmuje poród i o tym, że poród nie taki straszny jak go malują... !:)

Dziś o (prawie) dwulatku, który pojawił się na świecie w październikowe popołudnie. Zaczęło się tak,noc 8.10 godz. ok 2 wstaję do toalety siusiu,(9 m-ąc ciąży, siusiu to moja największa "dolegliwość" pod koniec ciąży) w sumie to mogłabym zamieszkać w toalecie :) Po  zerwaniu się z łóżka czułam, że to nie będzie noc jak przez ostatnie naście tygodni. Ale robię swoje i kładę się dalej. Wtedy zaczynam odczuwać lekki ból w dole brzucha. Kolejna pobudka o 5 rano znów toaleta, tym razem jestem niemalże pewna,że powrotu do łózka nie będzie. Zobaczyłam maleńka plamkę krwi i zaczęłam ryczeć jak bóbr. Ze stresu, ze szczęścia? Nie wiem. Zaczęły pojawiać się małe skurcze. Biorę kąpiel z myślą,że ustąpią a ja dalej pójdę się położyć i odwlekę poród jak najdłużej. Po prysznicu skurcze nie ustają. Idę do kuchni zjeść śniadanie. Ostatnie śniadanie bez mojego F :)Chleb z pasztetem i kawa inka:)
6:30 Mąż wychodzi do pracy, a ja z zegarkiem w ręku sprawdzam ile trwają moje skurcze. Póki co nieregularne.
8:00 Dzwonię do męża "Wracaj zaczęło się !?" Ja tymczasem pakuje ostatnie rzeczy do torby i czekam. Skurcze nadal nie ustają i są coraz silniejsze.Na szczęście szpital mieliśmy blisko więc 5 min autem i jesteśmy. Droga z auta do szpitala była dystansem nie do pokonania. Skurcze mocne. Musiałam przystanąć, złapać się drzewa, męża, barierki, czegokolwiek. 
8:30 Izba przyjęć, kobiet pełno wszystkie patrzą na mnie ( pewnie myślą, że mam przekichane bo zaraz się zacznie). Ja póki co myślę o tym, że będę czekać w tej kolejce...eeeeAle nie tym razem. Pani pielęgniarka pyta, co ja tu robię. Więc odpowiadam, chyba rodzę :) Po tych słowach nie było odwrotu i zaczęło się. Wypisywanie tony papierów, pytań, badanie, lewatywa. Tak, lewatywa. Może nie powinnam o tym pisać ale polecammmm. Jeśli tak można powiedzieć polecam lewatywę. Brzmi to strasznie, ale ja szukając opinii dziewczyn na ten temat ( byłam zielona w tej kwestii ) nie znalazłam nic. Wiadomo nie przyjemne uczucie (nie mylić z bolesnym) ale potem w czasie porodu psychiczny spokój,że wiecie nic tam, nic tam no właśnie... nie ucieknie:) Po badaniach i spisie mojego życiorysu dostaję wypasioną piżamkę. Dwie części materiału wiązane na dwa sznureczki. Wdziewam swój szlafrok i prowadzi mnie pielęgniarka na porodówkę. Mąż jak cień, blady pełznie za nami :)Na bloku porodowym wita mnie bardzo miła pielęgniarka, pyta który poród (pierwszy) i kładzie mnie na jednoosobowej sali nieprzypominającej porodówki. Kładzie mnie pod KTG i leżymy, patrzymy co i jak. W między czasie znów papierologia, plan porodu ( nie wiedziała, że takie coś się wypełnia). Pytanie od pielęgniarki "Czy zgodzę się na to aby w czasie porodu obecne były studentki położnictwa? Odpowiadam 'czemu nie' (myślałam, że będą 2-3. było 6!) Potem wenflon, zakładał mi go również studentka w sumie to wszystko robiły one pod okiem pielęgniarki. Po wypełnieniu papierów, ponownym przebadaniu, wenflonie może wejść na sale mój mąż. Siedzimy, leżymy (tzn. ja leże ) czekamy. Skurcze coraz mocniejsze i regularne. 
12:00 Między skurczami udaje mi się zjeść szpitalny obiad.
13:00 wchodzi mój Gin, którego się tam nie spodziewałam. Wiedziałam, że pracuje w szpitalu ale nie spodziewałam się,że będzie miał wtedy dyżur. Co następuje potem, badanie wód płodowych. Szczerze dla mnie bardziej bolesne niż szycie po porodzie :) Ale wsio jest oki leżymy dalej.
15:00 rozwarcie małe, dostaje kroplówkę na rozkręcenie akcji. Po niej wszystko się zaczęło...
16:15 rozwarcie na 10 cm. Wpadają do pokoju zapowiedziane już studentki sztuk 6 :) pielęgniarka (super babka), położnik (tak położnik moją 'położną'był facet jedyny w naszym regionie:) W ciągu kilku sekund łózko na którym leże staję się wielkim fotelem do rodzenia . Zaczynamy przeć. Szczerze to myślałam,że bolą tylko skurcze a samo parcie i wypychanie dziecka już nie. Chociaż to nie racjonalne, bo niby jak taka główka przez taką dziurkę..ahhhSam poród trwał 45 min ( II faza) opisana już wyżej pielęgniarka trzyma mnie za prawą rękę, kładzie na szyi zmoczony ręcznik normalnie złoto nie kobieta. Mąż siedzi z drugiej strony i trzyma, a raczej ja wykręcam jego rękę jakbym chciała ją oderwać.Spoglądam przed siebie, słyszę 'jeszcze raz, ostatni, widać główkę' każdy coś mówi, a ja jak w amoku. Nie docierało do mnie nic, myślę tylko czy to już ostatni skurcz...
17:05 jeeestttttt!!!!!!! Mąż ryczy, widzę kontem oka, że jedna studentka płaczę. Ja nie. Czuję tylko ulgę i ciepło mojego maluszka położonego na mnie. 'Moja' pielęgniarka mówi do męża żeby dał aparat zrobi zdj jak przecina pępowinę. On ze stresu mówi, że niema aparatu (aparat leży obok na stoliku :) Pielęgniarka pstryka pierwsze fotki. A ja myślę tylko o tym, że będą mnie szyć. Zostałam rozcięta w czasie skurczu. W sumie gdyby nie to,że położnik mi o tym powiedział nie poczuła bym tego. Szycie było straszne. Nie pamiętam aby dostała jakieś znieczulenie przed szyciem. Jeszcze niemiła Pani doktor, która chyba się uczyła bo pytała innego lekarza czy tak ,czy dobrze szyje.
19:00 Zabierają nas na oddział. Pokój dwuosobowy dzielę z dziewczyną, którą kojarzyłam z wizyt u Gina (chodziłyśmy do tego samego)Tak mijają pierwsze dni razem z moim F na oddziale :)

Franek
waga 3850g
58 cm 
Kocham... :)

P.S Pamiętajcie przyszłe Mamusie, każdy poród jest inny. JA się bardzo wiele naczytałam i nasłuchałam. Chociażby od siostry, która w skurczach trwała naście godzin, a potem z bezsilności błagała o cesarkę. Ja jako jedyna kobieta z domu ( mam na myśli siebie, mamę i siostrę) urodziłam naturalnie. A myślałam, że będzie inaczej bo odkąd pamiętam miałam bardzo ! bolesne miesiączki. I strachliwa jestem bo przed porodem na pobranie krwi albo szczepienie szłam blada jak ściana (raz udało mi się osunąć na krzesło po pobraniu krwi) Więc nie ma żadnej reguły. Ból był duży ale o tym się szybko zapomina. I załoga lekarsko-pielegniarska super, a to połowa sukcesu. :)Od razu powiem, nie płaciłam za sale, nie płaciłam za pielęgniarkę u nas w szpitalu sala do porodu rodzinnego jeśli jest wolna i chcesz to ją dostaniesz:) A jakie są wasze wspomnienia ?:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz